Centrum Informacji
Zespół Szkół Nr 24 im. prof. Stefana Bryły



Layout By


 


Wydarzenia



SPOTKANIA Z MEDIAMI

Literatura: Biblioteka Narodowa


Pod opieką pani Urszuli Gliny i pana Adama Morki klasa IIa wybrała się do Biblioteki Narodowej. Mieliśmy okazję wysłuchać wykładu pana Wojciecha Pawlak, po czym zwiedziliśmy gmach biblioteki.

Bibliotekę Narodową powołał do istnienia prezydent Rzeczypospolitej Polskiej- Ignacy Mościki, zgodnie z rozporządzeniem z dnia 24 lutego 1928r. Biblioteka została otwarta w 1930roku,a w jej skład weszły m.in. zbiory Muzeum Narodowego Polskiego w Raperswilu i w Batignolles , Biblioteki Kałuskich, Wilanowskiej , Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. Tradycje Biblioteki Narodowej sięgają początków XVIII w.

Ściśle wiąże się z postaciami: Józef Andrzej był biskupem kijowskim, mecenasem nauki i literatury, bibliografem i wydawcę. Wraz ze swym bratem, Andrzejem Stanisławem , biskupem krakowskim ufundował Bibliotekę kałuskich.W czasie II wojny światowej zbiory Biblioteki Narodowej częściowo spłonęły, lecz po jej zakończeniu zostały wzbogacone m.in. przez zasoby bibliotek Ordynacji Krasińskich i Ordynacji Zamojskiej. Cecha charakterystyczna Biblioteki Narodowej to jej wielkość i różnorodność funkcji. Jest bowiem dużą biblioteką o profilu humanistycznym, głównym archiwum piśmiennictwa naukowego, a jednocześnie nowoczesnym ośrodkiem ochrony i konserwacji zbiorów bibliotecznych. Gromadzi ona i przechowuje dorobek Polaków, ale są również rękopisy oraz druki innych narodów.

Podstawa do stworzenia archiwum piśmiennictwa narodowego było otrzymywanie bezpłatnych egzemplarzy wszystkich publikacji, które wydawano na terenie Polski. Gwarantowała to ustawa z 1927roku.Dlatego też do Biblioteki Narodowej wpływa 120tysięcy różnych dokumentów, jakie są aktualnie publikowane.

Od 1950roku stworzono także największą w Polsce kolekcję mikrofilmów, która obecnie liczy 170 tysięcy jednostek.

Myślę, ze zwiedzenie gmachu Biblioteki Narodowej było bardzo ciekawe. Większość z nas na pewno jeszcze nie raz powróci i skorzysta z zasobów tej biblioteki.

Marcelina Dutkiewicz kl. IIa

Film: edukacja klas maturalnych

Dobiega końca edukacja filmowa klas maturalnych. Dotąd uczniowie brali udział w lekcjach edukacji poprzedzonych wykładami Seweryna Kuśmierczyka wykładowcę Historii i teorii filmu Uniwersytetu Warszawskiego. Podczas prezentowanych seansów, oglądali filmy klasyki światowego kina, ale nie te najbardziej kasowe i atrakcyjne. Są to filmy, które wniosły znaczące zmiany w historii nie tylko kina, ale całego dorobku kultury w dziedzinie mediów. Przedstawiając w inny, refleksyjny sposób problemy już minionego czy współczesnego świata zmuszają do wyciągania wniosków dotyczących podstawowych wartości funkcjonujących w życiu zarówno jednostek jak tez całych społeczeństw. Poznając dzieła najwybitniejszych twórców mają możliwość porównania z komercjalnym rynkiem mediów panującym powszechnie w ostatnich latach. Dzięki innemu, poprzedzonemu odpowiednim wykładem spojrzeniu, łatwiej jest zrozumieć niekiedy trudne do przyswojenia procesy spo łeczne czy historyczne, które znają tylko z teorii lub dokumentu. Przyzwyczajonemu do obrazu młodemu odbiorcy łatwiej jest poruszyć wyobraźnię i samodzielność myślenia po zobaczeniu na ekranie zjawisk i sytuacji zbliżonych do omawianych w wielu zdawałoby się odległych tematach. Umiejętność kojarzenia zdarzeń i faktów jest niezbędna podczas przyswajania i opanowywania ważnych treści z różnych dziedzin wiedzy - od literatury poczynając, poprzez historię, aż do przedmiotów ścisłych wymagających udziału wyobraźni i samodzielnego myślenia.

Większość ludzi związanych z edukacją przyzwyczaiło się do faktu wykorzystania Internetu jako jeszcze jednego źródła informacji, w tym także nauki. Kiedy jednak do takiego właśnie źródła sięgnie młody człowiek przygotowany do krytycznego odbioru przekazywanych tam treści, będzie wykorzystywał go z korzyścią dla siebie i nie tylko. Aby to było możliwe konieczna jest taka edukacja, która od podstaw nauczy rozpoznawać język mediów, który od już wielu lat funkcjonuje na świecie, a o którym staramy się nie pamiętać w przeświadczeniu o jego nieprzydatności w edukacji. Wychowywani w świecie wartości ściśle określonych, nie chcemy uwierzyć, że zostały one zachwiane nie tylko przez istniejący system, pełen wad, niejasności, afer. Brak drogi dla młodych ludzi, którzy są zasypani ogromem informacji ważnych i szkodliwych nie potrafią sami poradzić sobie z ich napływem gubiąc się w informacyjnej mgle nie mogą zbudować własnego systemu wartości bez naszej pomocy. W czasach, gdy tempo życia wzrosło, a rodzice mają coraz mniej czasu, warto młodym ludziom wchodzącym w świat dorosły podać chociażby kilka sygnałów o wyborach, znaczeniach, do których mogliby się w przyszłości odnieść. Temu miedzy innymi służy edukacja filmowa, jako element nauki o mediach, które z naszą czy bez naszej zgody, mają coraz większy wpływ na nasze życie.

Młodzież nie uwierzy w przekazywane wartości, jeżeli będą one poddawane w wątpliwość. Warto zastanowić się czy spojrzenie na edukacje nie powinno być chociaż w części poszerzone o doświadczenia innych krajów, które od wielu lat realizują system nauki nie tylko w ławkach szkolnych, ucząc młodych ludzi poza podstawami teoretycznymi, także dużej samodzielności w działaniu, której tak brakuje naszej młodzieży w późniejszej pracy.

Edukacja nie może być efektywna, jeżeli nie jest oparta na współpracy. W trudnych czasach jest to konieczne, bo w innym wypadku, polska cecha mistrzostwa w umiejętności przetrwania trudności zostanie zatracona na rzecz poddania innym wartościom, których boimy się chodząc ulicami miasta.

Ostatnia z propozycji w tegorocznej edukacji to "Tańcząc w ciemnościach" Larsa Von Tiera , film nagrodzony w Cannes Złota Palmą, a ponadto pozostawiający ślad w świadomości każdego odbiorcy. Jest to ślad wartości współczesnego świata, tych, przeciw którym buntujemy się, ale także takich, które mimo wszystko warto zachować.

Dopóki wprowadzona do programu edukacja medialna, a w tym m.in. edukacja filmowa, będą traktowane jako rodzaj wycieczki, dezorganizującej inne zajęcia, nie będzie ona właściwie odbierana przez uczniów, a więc nie przyniesie właściwych efektów edukacyjnych. Warto się nad tym zastanowić, czy dla obrony stereotypów - powinno się pozbawiać młodych ludzi umiejętności samodzielnego myślenia.

Spotkanie z wydawnictwem kwartalnika Konteksty


W ramach cyklicznych Spotkań z mediami i ich twórcami, odbyło się spotkanie z wydawcami oraz ludźmi nauki i kultury polskiej publikującymi w tym czasopiśmie w dyskusji na temat Pamięć i zapomnienie, jako kategoria kulturowa i poznawczą. W kawiarni warszawskiego Teatru Dramatycznego komentowali swoje teksty dotyczące dawnych i nowych zjawisk kultury w Polsce i na świecie. To właśnie w tym czasopiśmie można znaleźć wyniki naukowych badań, na temat początków i znaczenia powstających kultur dla formowania i istnienia narodów .

Dnia 19.01.2004 byłyśmy na spotkaniu z osobami piszącymi dla kwartalnika kulturalnego "Konteksty, Polska Sztuka Ludowa" Antropologia kultury - Etnografia - Sztuka. Na spotkaniu tym poruszali tematy dotyczące tego czasopisma, autorzy poszczególnych publikacji wypowiadali się na temat swoich prac. Redaktorzy kwartalnika przyjęli założenie, iż nie ma zjawiska, na które nie można by spojrzeć z antropologicznego punktu widzenia. W obszarze zainteresowań redakcji znajdują się więc zarówno kultura masowa oraz zwyczaje życia codziennego, jak i wytwory kultury wysokiej, zwłaszcza doktryny filozoficzne i dzieła sztuki.

Spotkanie z wydawnictwem "Czarne"


W kawiarni Teatru Dramatycznego odbyło się także spotkanie z wydawnictwem "Czarne". Podczas spotkania utwory młodych autorów prezentowali aktorzy teatru, przedstawiając fragmenty we własnej inerpretacji.
Młodzi autorzy to m.in. początkujacy Mirosław Nahacz - młody twórca, student Wydziału Kulturoznawstwa na Uniwersytecie Warszawskim.
Spotkania z twórcami organizowane w Teatrze Dramatycznym, organizowane są dla młodzieży wybranych szkół warszawskich oraz studentów Akademii Kultury Polskiej UW

Spotkanie w redakcji "Polityki"

W lutym (21.02.2004) zainteresowana mediami młodzież naszej szkoły, działająca w Klubach Medialnymi Europejskim odwiedziła redakcję tygodnika Polityka w ramach edukacji medialnej. Wizyta w najbardziej popularnym tygodniku społeczno politycznym organizowana w ramach edukacji medialnej przybliżyła charakter pracy czasopisma Niewątpliwie jest o forma edukacji bardzo wskazana wczasach powstawania społeczeństwa informacyjnego, w którym znajomość mediów, ich języka zasad pracy, przy powstawaniu wytworów medialnych jest nieunikniona. Poznawanie tych zagadnień poza szkołą, w oparciu nie tylko o teoretyczne podstawy ale także obserwacje i uczestnictwo w konkretnych działaniach jest nowym elementem współczesnej edukacji. Bezpośredni kontakt z twórcami pomaga zrozumieć i zapamiętać to co jest najistotniejsze w wykorzystaniu praktycznym podczas odbioru treści różnych dziedzin edukacji. . Odczucia uczniów po wizycie są bardzo różne. Oto przykład: Pracownia graficzna w "Polityce". Uczniowie należący do kółka medialnego odwiedzili niedawno redakcję tygodnika "POLITYKA". Prócz wywiadów z dziennikarzami podziwiano miejsca ich pracy oraz pomieszczenie, w którym sumuje się zebrane materiały i komponuje kolejny numer. W sali graficznej obserwowaliśmy grafików, którzy na wielkich 21 calowych monitorach opracowywali szatę graficzną nowego numeru tygodnika. Praca grafików polega na skanowaniu zdjęć i fotomontażu oraz dopasowywaniu artykułów. Czasami wymagana jest pomoc dziennikarzy odpowiedzialnych za artykuły, ponieważ zdarza się, iż ten jest zbyt długi lub krótki i wymagane jest dopasowanie go do dostępnego miejsca na stronie. Praca grafika jest bardzo ciężka, ponieważ trzeba umieć komponować zdjęcia i artykuły w sposób przejrzysty, aby czytelnik mógł łatwo i szybko znaleźć informacji których poszukuje. Powiedziano nam: "... praca ta jest wspaniała, a pracownicy nigdy by jej nie zmienili nawet, gdy od ciągłego wpatrywania się w monitory bolą ich oczy, ponieważ jest dosyć spokojna i zarobki są zadowalające". Poznanie większości działów redakcji odpowiadających z kolejne wydania uzmysłowiło uczniom ogrom pracy włożony w pojedyncze wydanie czasopisma Tygodnik "Polityka" ukazuje się od 1957 r. W dzisiejszej postaci - od października 1995r.jest kolorowym magazynem drukowanym w nakładzie ok. 340 tysięcy egzemplarzy. W kręgu zainteresowań "Polityki" znajdują się najważniejsze wydarzenia polityczne, gospodarcze, naukowe i kulturalne Polski, Europy i świata. Pismo - dbając o polityczną bezstronność - stara się przedstawiać na szerokim tle, analizować i komentować proces polskiej transformacji ustrojowej; bliskie są mu ideały liberalnej wolnorynkowej reformy gospodarczej. Specjalnością tygodnika są reportaże - z kraju i ze świata. "Polityka", docierająca do blisko 2 milionów czytelników, umocniła swoją pozycję jednego z najważniejszych tygodników opinii w Polsce i w Europie. Sondaże prasowe wskazują nieodmiennie na "Politykę" jako na najbardziej opiniotwórczy tygodnik na polskim rynku. "Polityce" udało się zgromadzić zespół najlepszych dziennikarzy i reporterów, wspierany przez profesorów i intelektualistów. Wielu z nich występuje również w telewizji i radiu. Politykę tworzy stabilny zespół 70 doświadczonych i kompetentnych dziennikarzy. Wielu z nich to laureaci nagród dziennikarskich, czterech profesorów i kilku autorów z tytułami doktorskimi, dwóch dziennikarzy, którzy byli ambasadorami RP. Korzystają z informacji korespondentów krajowych (Kraków, Katowice, Gdańsk, Wrocław, Poznań) i zagranicznych w Waszyngtonie, Moskwie, Londynie, Paryżu, Berlinie, Brukseli, Tel Awiwie, a także współpracowników w innych częściach świata. Dziennikarze występują w programach telewizyjnych, ich komentarze można usłyszeć również w radiu, piszą książki. Z książek napisanych przez dziennikarzy Polityki można by stworzyć sporą bibliotekę. Niezawodne funkcjonowanie wydawnictwa zapewnia mały liczebnie zespół jego pracowników: administracji, korekty, składu komputerowego, biura reklamy i marketingu.




Zaproszenie do teatru...



Festiwal Festiwali Teatralnych Spotkania organizowany przez Teatr Dramatyczny co dwa lata, tym razem zaproponował polskiej publiczności wiele zespołów zarówno polskich, jak tez z całego świata. Były wśród nich m.in Teatr Stary z Krakowa, ale także zespoły prezentujące teatr angielski, amerykański, francuski, hiszpański, kanadyjski, szwajcarski, niemiecki, japoński, chiński itd
Uczniowie naszej szkoły obejrzeli grupę z Wielkiej Brytanii Cheek by Jol w spektaklu Otello wg Szekspira. Był to spektakl w języku angielskim z polską ścieżką dźwiękową, a mimo to dla młodzieży stanowił chwile próby w umiejętności mierzenia się ze spektaklem, językiem, interpretacja jednocześnie.
CHEEK BY JOWL (Wielka Brytania) Jeden z dziesięciu wielkich zespołów teatralnych na świecie ("Time Magazine") powstał w 1981 r. Grupę założyli Declan Donnellan i Nick Ormerod. Cheek by Jowl to zespół, który z klasycznych dzieł światowego dramatu tworzy spektakle pełne dynamicznej akcji, napięć, muzyki i tańca. Zespół zyskał rozgłos swoimi interpretacjami utworów Williama Shakespeare'a, Pierre'a Corneille'a, Jeana Babtistea Racine'a, Gottholda Ephraima Lessinga oraz Aleksandra Ostrowskiego. Do najgłośniejszych realizacji grupy należą Lady Betty, Miarka za miarkę, Księżniczka z Malfi, Wiele hałasu o nic i Jak wam się to podoba. Zespół wystąpił w 295 miastach w ponad 40 krajach, na pięciu kontynentach.-Wyróżniono go licznymi nagrodami międzynarodowymi.

OTHELLO
tournee jesień'2004: Teatr Dramatyczny (Warszawa), Mahenovo Divadlo (Brno), Statni Opera (Praga), Dublin Theatre Festival, Brooklyn Academy of Musie (Nowy Jork)
Reżyseria DECLAN DONNELLAN


Jedno z największych dzieł Williama Shakespeare'a; dogłębna analiza politycznych mechanizmów i chorobliwej natury miłości.
Inscenizacją Otella Cheek by Jowl powraca do Shakespeare'a. Po entuzjastycznie przyjętych Wiele hałasu o nic i Jak wam się podoba - przedstawienia, granego w wyłącznie męskiej obsadzie, wyróżnionego wieloma międzynarodowymi nagrodami, zespół kolejny raz odczytuje Shakespeare'a poprzez doświadczenia i wrażliwość współczesnego widza. W roli Otella występuje Nonso Anozie, który grał Króla Leara w Royal Shakespeare'a Company w 2002 r.

W obliczu groźby inwazji, jedynym genera-łem, który może uratować Zachód, jest czarny. Shakespeare dokonuje wiwisekcji polityki i dogłębnej analizy samej istoty miłości. Użyteczny, egzotyczny lub pogar-dzany, Otello szybuje wysoko i rozbija się w tym sensacyjnym spektaklu paranoi, inności i seksu. W roli Otella występuje Nonso Anozie, który grał Króla Leara w RSC Academy 2002. Reżyserem spektaklu jest Declan Donnellan. Nick Ormerod jest autorem scenografii.
Nick Ormerod jest członkiem Kolegium Dyrektorów Artystycznych Cheek by Jowl. Szkolił się w Wimbledon School of Art i był scenografem wszystkich, z wyjątkiem jednego, spektakli Cheek by Jowl. Pracował też dla Teatru Małego w St Petersburgu (The Winter's Tale), dla Russian Theatre Confederation (Konfederacji Teatrów Rosyjskich) (Borys Godunow i Twelfth Night) na Festiwal w Salzburgu opracował scenografię do Falstaff, a dla Angielskiej Opery Narodowej - do The Rise and Fall of the City of Mahagonny . Był też scenografem spektakli Martin Guerre (Prince Edward Theatre), Antygoae (Old Vic Theatre), Hay Fever (Savoy Theatre) oraz The School for Scandal (RSC). W 1992 r. był nominowany do Nagrody Oliviera w kategorii Najlepszy Scenograf Roku.
Cheek by Jowl powraca na światowe sceny ze swoją pierwszą produkcją szekspirowską od czasu owacyjnie przyjętych spektakli: Much Ado About Nothing (Wiele hałasu o nic) i wyróżnionego wieloma międzynarodowymi nagrodami, obsadzonego wyłącznie przez mężczyzn As You Like It (Jak wam się to podoba).
Cheek by Jowl cieszy się ogromną popularnością, dzięki stanowiącym wydarzenie artystyczne produkcjom klasycznych dramatów, w których łączy wartką akcję z dynamiczną grą, muzyką i tańcem. Zespół powstał w 1981 roku z inicjatywy Declana Donnellana i Nicka Ormeroda. Wystąpił w 295 miastach w ponad 40 krajach, na pięciu kontynentach. Wyróżniono go licznymi nagrodami między-narodowymi.

W trakcie Festiwalu organizowane były liczne spotkania z twórcami, podczas których można było zapytać nie tylko o motywacje w wyborze takiego a nie innego obrazu, ale również porozmawiać o trendach i zapotrzebowaniach im najbliższej własnej publiczności.

Teatr Rozmaitości

Specjalne zaproszenie bezpłatne do teatru dla uczniów i nauczycieli na hasło LO im. Stefana Bryły zdarzyło się po raz pierwszy. Mogli z zaproszenia skorzystać wszyscy chętni uczniowie, także nauczyciele - wystarczyło zgłosić się do teatru i na hasło LO im. Stefana Bryły - mogli obejrzeć spektakl bez konieczności zakupu biletów. Sztuka HELL MEETS HENRY HALFAY, to prezentowana w ramach Festiwalu Festiwali Spotkania oparta na "Opętanych" W. Gombrowicza przez grupę teatralną PIG IRON THEATRE COMPANY z Filadelfii. Jest to grupa specjalizująca się w oryginalnym ruchu scenicznym i wyrazistej teatralizacji. Spektakl, który zaproponował Teatr Rozmaitości to gotyckie misterium mordu i suspensu Gombrowicza. Adaptacja dokonana przez zespół zmieniła je w mroczną o emocjonalnie poranionych, nieszczęśliwych ludziach, których psychologiczne rysy odbijają się na ich wzajemnych relacjach. Opowieść płynnie przechodzi z gorzkiego realizmu, w komiczny surrealizm. Z jednej strony będąc lekką zabawą, pozostaje jednak niepokojąco ponurym obrazem ludzkiego okrucieństwa. Chociaż te przeciwstawne elementy nie zawsze łącza się ze sobą harmonijnie, to spektakl, doskonale zagrany i intrygujący pozostaje pamięci.

Teatr Rozmaitości proponuje przez kilka ostatnich lat wiele ciekawych spektakli młodych twórców. Wśród ostatnio proponowanych są te, głownie poruszające problemy współczesnego człowieka, ale w powiązaniu z kulturowym wsparciem z przeszłości. Nowe odczytanie klasyki weszło już w stały obraz tego teatru. Jedna z propozycji dla poszukujących ciekawych interpretacji klasyków teatru są m.in Bachantki w rez. Warlikowskiego, polecane m.in. na wykładach edukacji teatralnej jako uzupełnienie poznanego tematu.
Jako poprcie fragment recenzji:

Siła tego przedstawienia tkwi bowiem w sprzecznościach. "Bachantki" w Rozmaitościach są jednocześnie głosem na rzecz tolerancji i ostrzeżeniem przed sektami. Wyznaniem wiary w bogów i ich gorącym oskarżeniem. Spektakl Warlikowskiego trafia w ambiwalentny stosunek współczesnej kultury do wiary, a zarazem pokazuje, że nie my pierwsi miotamy się między wiarą i zwątpieniem. Że byli przed nami inni, na przykład pewien tragediopisarz, którego w roku 405 przed Chrystusem rozszarpały w Macedonii psy.

Roman Pawłowski, GAZETA WYBORCZA



VIII Festiwal Nauki w Warszawie 17-26wrzesień 2004 Warszawa

VIII Festiwal Nauki odbył się we wrześniu br. w dniach od 17-26.09.04 , pod patronatem Konferencji Rektorów Uczelni warszawskich oraz prezesa i prezydium Polskiej Akademii Nauk . W tym roku na hasło festiwalu wygrało stwierdzenie: " Brak inwestycji w naukę to inwestycja w ignorancję". Na łamach "Gazety Wyborczej" ukazał się "Manifest programowy Festiwalu Nauki", w którym ukazane zostały przyczyny prowadzenia festiwalu. Autorzy manifestów: Magdalena Fikus, Maciej Geller i Anna Lesyng, nawoływali: "Od poziomu nauki, jej wykonania i dobrego wykształcenia społeczeństwa zależeć będzie, czy będziemy rozumieli świat i umieli w nim istnieć. Festiwal Nauki to wykład środowiska naukowego w myślenie o lepszej Polsce". Wykłady prowadzone w ramach festiwalu objęły dziedziny nauki takie jak: Fizyka, Chemia, Biologia, Medycyna, nauk o ziemi , Humanistyka, kultura i sztuka, ekonomia i zarządzanie, technika, filozofia, matematyka i informatyka, astronomia, biotechnologia oraz zwiedzić można było liczne muzea i wystawy. Program Obejmował cykl ponad 450 spotkań. Było więc z czego wybierać. Każdy mógł coś dla siebie znaleźć. Na festiwal mogli się udać zarówno uczniowie szkół podstawowych , jak i nauczyciele. Ja spośród tak obfitej propozycji spotkań , wybrałam cztery interesujące mnie wykłady; które w większym lub mniejszym stopniu zaciekawiły mnie i zyskały moje uznanie. " Brak inwestycji w naukę to inwestycja w ignorancję " , dlatego zachęcam każdego do poszerzenia swojej wiedzy i stawiania na naukę. W tym roku oferta Festiwalu Nauki była bardzo obfita. Miejmy nadzieję, że i w przyszłym roku organizatorzy nas nie zawiodą.

Spotkanie w Colegium Civitas

Jedno z pierwszych spotkanie opisane zostało podczas warsztatów dziennikarskich prowadzonych w ramach festiwalu. Po Festiwalu powstały z tego ciekawe materiały, z których warto skorzystać. Są one zamieszczone na stronie internetowej Festiwalu Nauki. Jako przykład jeden z nich, do przemyślenia dla młodszych a także doświadczonych odbiorców mediów w Polsce.


Agnieszka Niezgoda: Kulturalny dyletant W dziennikarstwie podobnie jak w innych zawodach potrzebne są pewne predyspozycje. Jakie? Na ten temat dyskutowali dziennikarz TVN 24 - Grzegorz Miecugow, redaktor naczelny Newsweeka - Tomasz Wróblewski i publicysta Polityki - Adam Szostkiewicz. Panel poprowadził Michał Komar.

Spotkanie ściąg nęło tłumy młodych ludzi marzących o karierze na miarę Olejnik czy Ziemkiewicza. Ale kim właściwie jest dziennikarz? - To kulturalny dyletant, z naciskiem na słowo "kulturalny" - wyjaśniał Szostkiewicz. To tłumacz, pośrednik między specjalistami a szerszą publicznością. Podobnego zdania był Wróblewski: Dziennikarze są trochę aktorami, ludżmi, którzy lubią pokazywać się i popisywać swoją wiedzą, której właściwie nie mają. Ich siłą jest powierzchowność.

Wszechstronność czy dyletanctwo


Popularna opinia dotycząca kompetencji dziennikarza mówi, że powinien wiedzieć coś o wszystkim lub wszystko o czymś. - Dziennikarz powinien wiedzieć trochę o wszystkim. Specjaliści są w tym zawodzie rzadkością, bo jeżeli ktoś wie wszystko o czymś konkretnym, zwykle jest to bardzo wąska dziedzina- czyli wie wszystko o niczym- argumentował dziennikarz TVN 24 - Grzegorz Miecugow. Trzeba czytać wszystko co wpadnie w ręce, słuchać tych kanałów radiowych, w których się mówi, nie gra - mówił Miecugow. W rezultacie w głowie dziennikarza powstaje śmietnik, który może się przydać w najbardziej nieprzewidywalnym momencie: Nawet informacja o bezrobociu w Rumunii usłyszana dwa dni temu w radiu może się okazać bardzo przydatna - kontynuował Miecugow. Dziennikarz nie powinien ograniczać się do jednej dziedziny. Nie można lekceważyć nauk przyrodniczych, które w świecie XXI wieku odgrywają ogromną rolę: - Nie da się zrozumieć świata bez podstaw genetyki czy biosocjologii - wyjaśniał Szostkiewicz. Bardzo ważna jest również logika: Uczcie się logiki! - Pozwala sensownie formułować myśli i odróżnić prawdę od fałszu - apelował Wróblewski. Według redaktora naczelnego Newsweeka ogromnie ważna dla dziennikarza jest też umiejętność kojarzenia: nie trzeba wiedzieć wszystkiego, ale trzeba wiedzieć gdzie tego szukać. USŁYSZEĆ Talent, ciekawość świata oraz nie spóźnianie się. Brak każdego z tych elementów, zdaniem Wróblewskiego, dyskwalifikuje dziennikarza. - Ale o sukcesie w tym zawodzie decyduje to czy ktoś lubi ludzi. Trzeba umieć słuchać innych. Reszta przyjdzie sama - mówił Wróblewski. Miecugow wyróżnia trzy fazy pracy dziennikarza: - Po pierwsze trzeba słyszeć. Zatrzymać się nad jakimś szczegółem i zastanowić. Po drugie: pytać. Dziennikarz musi umieć dotrzeć do osób, które wiedzą i zadać im odpowiednie pytania. O ile te dwie fazy są łatwe - kontynuował Miecugow- trzecia jest najtrudniejsza: Dziennikarz musi zrozumieć istotę zagadnienia. W przeciwnym razie nie będzie w stanie dojść to fazy czwartej: wytłumaczyć tematu czytelnikom, uchwycić go w kilku zdaniach. WARTO? A dziennikarz w Polsce nie ma łatwego życia. Restrykcyjne prawo prasowe ogranicza możliwość publikacji materiałów, które zostałyby zaakceptowane w wielu innych krajach. Dziennikarze często muszą udawadniać rzeczy oczywiste, na przykład istnieje obowiązek autoryzacji spisanego tekstu wypowiedzi nagranej na taśmę. Większość spraw wygrywamy, ale to nie ma znaczenia, ponieważ koszta sądowe pochłaniają ogromne pieniądze - wyjaśniał Wróblewski. Dodajmy do tego ryzyko manipulacji, nienormowany czas pracy, konieczność ciągłej nauki... Czy warto wybrać zawód dziennikarza? Żaden z wypowiadających się dziennikarzy nie planował kariery w tym zawodzie: - Chciałem być nauczycielem polskiego - mówił Szostkiewicz. - Właściwie teraz robię coś podobnego. Publicystyka, którą się zajmuję to przecież pouczanie ludzi... - Kiedy polonistka zapytała mnie po maturze co chcę robić- opowiada Grzegorz Miecugow - odpowiedziałem, że wiem tylko jedno: nie chcę być dziennikarzem. Życie ułożyło się tak, że teraz nim jestem. I nie żałuję. A. Niezgoda

Jeżeli interesujesz się dziennikarstwem zajrzyj również do tekstów zgromadzonych pod hasłem;
Warsztaty IGF oraz na stronę;
http://warsztaty.dobrestrony.org

Do poczynań młodych ludzi zajmujących się dziennikarstwem, jako swoja przyszła pasja warto dodać komentarz naszych uczniów: Pierwszy wykład odbył się 20.09.04 w Collegium Civitas i nosił tytuł "Co dziennikarz musi umieć". Uczestnikami spotkani byli: Michał Komar, Grzegorz Miecugow (TVN) , Adam Szostkiewicz ("Polityka") oraz Tomasz Wróblewski ("Newsweek Polska"). Panowie rozmawiali o swoich doświadczeniach w tym zawodzie, o predyspozycjach, które powinien posiadać dziennikarz, kulturze, która powinna stale mu towarzyszyć oraz próbowali ogólnie przybliżyć publiczności zadania dziennikarza i problemy z jakimi często się boryka.

Marta Witkowska IIIa


Główne pytanie spotkania dotyczyło umiejętności, jakie powinien posiadać dobry dziennikarz. Grzegorz Miecugow stwierdził, iż najistotniejsza jest wiedza. Dziennikarz bowiem powinien wiedzieć coś z każdej dziedziny, nie może być niczym zaskoczony. Ponadto dziennikarz w każdej wolnej chwili powinien czytać prasę i słuchać radia, by znać bieżące informacje. Aby zostać dobrym dziennikarzem trzeba umieć dobrze, że swym materiałem do jak największej liczby odbiorców. Redaktor Szostkiewicz natomiast uważa, że dziennikarz, owszem, powinien wiedzieć jak najwięcej o religii, polityce, historii, znać główne idee współczesnego świata jednak umiejętność dziennikarza polega na szybkim znalezieniu informacji i ich wykorzystaniu. Natomiast redaktor naczelny "Newsweeka" stwierdził, iż dziennikarz musi szybko przyswajać wiedzę, umieć słuchać ludzi oraz odróżniać fałsz od prawdy. Wykład był szczególnie wartościowy dla przyszłych dziennikarzy. Bowiem goście Komara podali "receptę na to, by zostać dobrym redaktorem. Dobry dziennikarz musi: * Umieć słuchać; * Być ciekawym świata * Zrozumieć istotę zagadnienia * Posiadać umiejętność wytłumaczenia odbiorcy danego zagadnienia

Marcelina IIIA



Spotkania w Polityce
Inny wykład, tym razem w redakcji tygodnika "Polityka" nosił tytuł: " Terroryzm - plagą XXI wieku czy broń bezbronnych." I odbył się w redakcji "Polityki" w dniu 22.09.04. Gośćmi reprezentanta redakcji - Adama Szostkiewicza byli : M. Komar - pisarz , S. Kowalski - socjolog i publicysta oraz B. Sienkiewicz - dawniej analityk studiów wschodnich , obecnie niezależny.



Na początku spotkania panowie podzielili się swoimi przemyśleniami na temat zamachów terrorystycznych, które w ich życiu wywarły największy wpływ. O dziwo nie padła data 11 września. Wymienione zostały natomiast: zamach na cesarzową Elżbietą (Sisi) , którego dokonano pilniczkiem , akcja japońska przeciw pielgrzymom oraz wybuchy w Izraelu , gdzie obecnie znajdował się Sergiusz Kowalski. Uczestnicy spotkania podzielili się również swoim zdaniem na tematy, tj.:

1.Polacy reagują na terroryzm ,
2.Co łączy grupy terrorystyczne, czy istnieje jakaś kalkulacja polityczna,
3.Czy należy się obawiać ataków wymierzonych w Polskę,
4. Co ludzi popycha w stronę piekła , jakim jest terroryzm .

W odniesieniu do trzeciego tematu , na którego udzielał odpowiedzi S. Kowalski , najbardziej utkwiło mi w pamięci zdanie: " Lepiej w Bigben niż w Pałac Kultury". Rozmowa przeciągała się długo , gdyż dużo jeszcze padało pytań z publiczności i wielu chciało wypowiedzieć woje zdanie. Spotkanie to było bardzo interesujące , lecz nadal nie rozstrzygnęło ono kwestii terroryzmu i nie dało na niego konkretnego lekarstwa .

Marta Witkowska IIIa





Terroryzm plaga XX wieku W ramach corocznego"Tygodnia nauki" w redakcji magazynu Polityka odbyła się seria wykładów, chociaż trafniej było by powiedzieć spotkań na tematy aktualne w danej chwili. Jedno z tych spotkań poświęcone zostało tak zwanej "pladze" wieku XX czyli międzynarodowemu terroryzmowi. Wykład zaczął się rutynowo. Jednak po pewnym czasie przybrał formę otwartej rozmowy o zamachach, nie tylko o tych terrorystycznych. Omówiono więc, zamach na austriacką cesarzową Elżbietę "Królową Sisi" Habsburg, która to została pchnięta pilnikiem do paznokci podczas uroczystej parady. Zamach na Arcyksięcia Ferdynanda, dający początek I wojnie światowej, idąc tym torem rozumowania, poprzez liczne zamachy palestyńskich separatystów, akcjach grupy Baden-Mainchof, zabójstwie prezesa Deutche Banku w 1989 roku, kończąc na wydarzeniach 11września 2001 roku. Dokonano analizy kilku z tych akcji: jak były zaplanowane, kto stał za ich wykonaniem ,co stało się z zamachowcami. Ta część wykłady wzbudziła duże zainteresowanie wśród widzów, którzy zaczęli włączać się do dyskusji z takim zaangażowaniem, że wykład trzeba było wydłużyć o 40 minut.

Szczególnie duże zainteresowanie wzbudziła dyskusja o tegorocznych wydarzeniach z Madrytu. Zastanawiano się czy stała za tym organizacja separatystów Baskijskich ETA, która do tej pory nigdy nie atakowała ludności cywilnej tylko polityków, czy grupa polityczna opozycji . Według mnie, wykład był bardzo ciekawy i aktualny. Czas trwania ok.2 godzin 30 minut był jednak za długi i wiele osób wyszło przed końcem. Ci uczestników, którzy dotrwali, nie mogli być zawiedzeni. Oby więcej takich wykładów.

Bartek Zalewski IIa


Czym jest terroryzm? Czy jest to brutalny i barbarzyński sposób zastraszenia cywilizowanego świata przez pewne grupy ludzi odtrąconych przez tenże świat, czy terroryzm jest może bronią wołających o pomoc bezbronnych, których problemów wielcy tego. Terrorystami są zazwyczaj ludzie z tzw. trzeciego świata, z krajów zacofanych, biednych, gdzie panuje głód, wojny a władzę można przejąć mając u boku kilku ludzi uzbrojonych w kałasznikowy. Wiele ugrupowań robi to właśnie w taki sposób. Następnym krokiem jest obwinianie np Ameryki i krajów koalicji za zło jakie się dzieje w tych rejonach. Terroryści ogłaszają się nowymi wybawcami, głoszą że uwolnią lód spod tyrani zachodnich krajów. I oto rozpoczyna się fala zamachów. Przywódcy ugrupowań mają do dyspozycji otumanionych przez ich nauki młodych ludzi pragnących walczyć za ojczyznę. Ci ludzie nawoływani są do zamachów często samobójczych mających na celu zniszczenie ważnych punktów gospodarczych lub militarnych, bądz zabicie jak największej liczby niewinnych ludzi. Taki udany zamach wywołuje entuzjazm ludzi trzeciego świata, głównie muzułmanów wierzących, iż prowadzą świętą wojnę z krajami zachodnimi uważanymi przez nich za państwa niewiernych. Przez innych takie akcje są ostro krytykowane i potępiane i słusznie, gdyż nikt nie ma prawa krzywdzić niewinnych ludzi, którzy nijak mają wspólnego z polityką i sytuacją na świecie. Przytoczę tu choćby zamach z 11 września 2001 roku na dwie wieże World Trade Center w Stanch Zjednoczonych zorganizowany przez Alkaidę Ossamy Bin Ladena. Inaczej należy patrzeć np na terroryzm w Czeczeni. Niedawno całym światem wstrząsnął zamach dokonany w Biesłaniu w Rosji przez czeczeńskich terrorystów. Celem zamachowców stała się szkoła podstawowa pełna dzieci i ich rodziców. Zamaskowani Czeczeni uzbrojeni w pasy z ładunkami wybuchowymi o dużej mocy wtargnęli do szkoły 1 września tego roku podczas rozpoczęcia roku szkolnego. Po kilkudniowej okupacji szkoły podjęto akcję odbicia zakładników. Akcja była tragiczna w skutkach. Terroryści zdołali wysadzić w powietrze szkołę zabijając kilkuset ludzi. Większość ofiar to dzieci! Co doprowadziło do tak desperackiego czynu tych ludzi? Mianowicie wojna w ich kraju. Czeczeni sami są prześladowani we własnym kraju, a atak ten stanowił próbę przyciągnięcia uwagi świata na ich tragiczną sytuację. Pomimo tego nie usprawiedliwia to tak okrutnych czynów, tym bardziej że ofiarami za błędy rządzących stały się niewinne dzieci. Aby zwalczyć terroryzm potrzebny jest dialog i chęci z obu stron, lecz wielu tego nie rozumie i zamiast pokojowego rozwiązania problemów wysyłane są kolejne zastępy wojsk, a ze strony terrorystów kolejni pałający rządzą zemsty zamachowcy. Koło przemocy się zamyka i dochodzi niestety do kolejnych krwawych eskalacji konfliktów między ludźmi.

Mariusz


Po komentarzu uczniów dla porównania głos z witryny Festiwalowej jednej z uczestniczek warsztatów dziennikarskich.

SPOKÓJ W PROWINCJI CZYLI DEBATA O TERRORYZMIE
Terroryzm stał się niezwykle powszednim zjawiskiem. Ataki przeprowadzane są w tak spektakularny sposób, że miliony ludzi przed telewizorami patrzą zahipnotyzowanym wzrokiem jak ze szkoły wynoszone są zakrwawione ciała dzieci. Na każdym z nas takie zamachy robią wrażenie, boimy się ludzi, w imię religii zabijających niewinnych. Nie dziwi więc ogromne zainteresowanie wykładem "Terroryzm- plaga XXI wieku, czy broń bezbronnych?". Na piętnaście minut przed rozpoczęciem wykładu, który odbył się 22 września, nie można było nawet igły wsadzić. A tymczasem ciągle napływali słuchacze. Panie stojące przy drzwiach i taksujące wzrokiem każdego wchodzącego, oraz tłum ochroniarzy sprawiły, że przez chwilę uwierzyłam, że przyszłam nie na wykład, lecz w celu podłożenia bomby. Na szczęście, kiedy na scenie pojawili się prelegenci, atmosfera terroru, wprowadzonego przez ochronę, zelżała. Michał Komar, Bartłomiej Sienkiewicz i Sergiusz Kowalski zasiedli przy stolikach, aby porozmawiać z Adamem Szostkiewiczem o jednym z okrutniejszych zjawisk naszych czasów. Wreszcie zapomnieliśmy o tym, że wzięto nas za potencjalnych zamachowców. Na początku każdy z panów opowiedział nam, który z ataków wywarł na nich wrażenie. O dziwo, żaden z nich nie wspomniał o 11 września. Sergiusz Kowalski opowiedział, że podczas pobytu w Jerozolimie był dwukrotnie świadkiem śmierci wielu osób. Sam Sergiusz o mały włos nie stał się ofiarą jednego z zamachów - jakieś przeczucie kazało mu opuścić budynek, w którym później wybuchła bomba. Wymieniono jeszcze śmierć arcyksięcia Ferdynanda w 1914 roku i zamach w Limie, gdzie w japońskiej ambasadzie przetrzymywano śmietankę towarzyską z całego świata. Nie były to zamachy spektakularne, ale z pewnością zmieniły bieg historii. Po krótkiej chwili refleksji, panowie przeszli do omawiania przedmiotu wykładu. Zastanawiali się, czy terroryzm może być usprawiedliwiony - Po 11 września ujawniły się sympatie i antypatie do różnych terrorystów - zauważył Kowalski. Nakreślił nam obraz ogromnej sympatii środowisk skrajnie prawicowych do palestyńskich terrorystów. Oni bronią "uciśnionych" do tego stopnia, że Nasz Dziennik winą za zamachy z 11 września obciążył...Żydów. Najsłuszniejsza obserwacja to jednak ta, że telewizja i prasa może dowolnie manipulować odbiorcą i stąd zwykle biorą się nasze poglądy na różne grupy. Wobec atakujących bojówek można użyć określenia "terroryści", lub "męczennicy", wystarczy zamienić jedno słowo i już zmienia się cały sens wypowiedzi. Nigdy nie będziemy lubić terrorystów, ale z męczennikami czujemy pewną więź, sami bowiem walczyliśmy męczeńsko o ojczyznę, słusznie zauważył Kowalski. Równie ważne spostrzeżenie wysunął Bartłomiej Sienkiewicz. Doszedł do wniosku, który może wydawać się banalny, ale mówiąc o terroryzmie często o tym zapominamy. Nigdy nie można wsadzać wszystkich wojowników do jednego worka, nie można też generalizować, wpisać tego zjawiska w jeden schemat. Wydaje się to niezbyt oryginalne, ale czyż nie jest tak, że mówimy " wszyscy terroryści są źli", mieszając Czeczenów, Palestyńczyków i Irakijczyków bez przeanalizowania różnic między nimi. Na końcu usłyszeliśmy słowa, które podniosły nas na duchu. Poruszono bowiem sprawę ataków w Polsce, czyli tego, czego najbardziej boją się nasi rodacy. Czujemy się tak zagrożeni, że po atakach na Madryt warszawskie metro odnotowało spadek ilości podróżnych. Na własne oczy widziałam pana, który z chwilą zamknięcia się drzwi przeżegnał się. Specjaliści, zapytani o możliwość ataków w Polsce uspokoili nas. Michał Komar nazwał Polskę prowincją, w której nie opłaca się przeprowadzać spektakularnych ataków. Aktor na scenie wojskowo - politycznej poszuka areny, na której będzie miał szeroką publikę, uderzy w najczulszy punkt świata. Według pisarza Polska takim punktem nie jest. Te same słowa powtórzył Sienkiewicz. Terroryści uderzą tak, że echa dotrą do wszystkich. Polska, mimo że nazywana jest "wiernym psem światowego szatana" ( a tym szatanem są oczywiście Stany Zjednoczone), nie jest miejscem na duży i poważny atak, uderzający w cały świat. Jednak analityk boi się Czeczenów, jako narodu naznaczonego wojną i nieobliczalnego. Ale jak dotąd, nic nam z ich strony nie grozi. Niewątpliwie te słowa wpłynęły na publiczność kojąco. Zapytałam więc kilku osób, czy boją się zamachu - Bałam się zamachów, ale kiedy usłyszałam, że mieszkam w prowincji za malej na atak, to mi ulżyło - powiedziała mi jedna ze słuchaczek. Podobne zdanie mieli inni pytani. Czy uspakajające słowa analityków wystarczą, żebyśmy przestali się bać i spokojnie, bez drżenia serca wsiadali do metra? Tego nie wiem, ale mam nadzieję, że prelegenci się nie mylili. Z radością opuściłam więc wielkie gmaszysko Polityki i, podobnie jak inni, ze spokojem popatrzyłam na nasze miasto. Może i prowincjonalne, ale na pewno bezpieczne. Chociaż kto wie, co męczennikom przyjdzie do głowy?

Ewelina Lachowska


http:///warsztaty.dobrestrony.org

W bieżącym roku zorganizowano wiele spotkań i wykładów dotyczących bieżących problemów społeczno-politycznych, sięgano także do wspomnień m.in. dla łatwiejszego zrozumienia współczesnych nam czasów i związanych z nimi przewartościowań, procesów i zjawisk kultury, dawnych i młodszych pokoleń. Jeszcze w redakcji "Polityki" odbyło się spotkanie pod hasłem: Przełomowy rok 1988 " był ostatnim z wykładów, na którym udało mi się być w trakcie trwania Festiwalu. Odbył się ona w dniu 23.09.04r. również w redakcji tygodnika "Polityka ". Gośćmi spotkania byli: Friszke, A.Ganicki, J.Osiatyński, J.Dudek oraz J.Wildstein. Przedmiotem rozważań był rok 1988, jego wpływ dla państwa Polskiego, jego przemiany, przyczyny i osiągnięcia. Za czynniki sprawcze okrągłego stołu uznano: Opozycję, Radykałów oraz Kościół. Przedstawione również zostały niektóre mity dotyczące Okrągłego Stołu.

Marta Witkowska IIIa







Spotkanie z Normanem Daviesem na Uniwersytecie Warszawskim

Na organizowane corocznie wykłady otwarte Uniwersytetu Warszawskiego, jak zwykle jest dużo chętnych. Coroczne Tłumy chętnych na pierwsze wykłady w każdym roku akademickim, powodują konieczność nauczenia się zapobiegliwości i planowania z wyprzedzeniem swoich spotkań. Okazało się, ze w tym roku szkolnym uczniowie odczuli, jak trudno dostać się na ciekawe spotkanie - mimo, że ofert w środowisku nie brakuje, chętnych jest więcej. Spotkanie z Normanem Daviesem poświęcone m.in. jego ostatnio wydanej książce "Powstanie 44" wypełniło sale Audytorium po brzegi.
Co wiemy o Normanie Daviesie
Norman Davies urodził się w 1939 roku w Bolton w północnej Anglii. Z pochodzenia jest Walijczykiem. Studiował w Magdalen College w Oksfordzie, w Grenoble, w Perugii, w University of Sussex i na Uniwersytecie Jagiellońskim. Tu właśnie przygotował rozprawę doktorską poświęconą wojnie polsko-bolszewickiej (White Eagle, Red Star. The Polish-Soviet War 1919-1920, London 1972). Praca ta została wydana w Polsce w tzw. drugim obiegu dopiero po kilkunastu latach. Oficjalnej publikacji, nakładem Znaku, pt. Orzeł biały, Czerwona gwiazda doczekała się w roku 1997.







Historia doświadczeń Daviesa z państwami "bloku wschodniego" była bardzo ciekawa. Nie od razu jego zamiarem był przyjazd do Polski, pomógł tu przypadek. Jako młodzieniec w 1957 roku Davies, wraz z przyjaciółmi, powziął zamiar dotarcia samochodem do Istambułu. Droga wiodła przez Węgry, gdzie podróżnicy zostali zatrzymani przez tamtejszą służbę bezpieczeństwa, posądzeni o szpiegowanie i odstawieni do Jugosławii. Miało to takie konsekwencje, że w kilkanaście lat później Davies, pragnąc jechać do Rosji, nie otrzymał wizy. Zdołał dotrzeć do Polski. Tu znalazł nowych przyjaciół i poświęcił się studiom historycznym na UJ. Związał się mocno z Krakowem. Obecnie jest doktorem honoris causa UJ i honorowym obywatelem tego miasta.
Swoimi tekstami i walką o historyczną prawdę zdobył uznanie Polaków. Jest doktorem honoris causa Uniwersytetu Gdańskiego, honorowym obywatelem miasta Lublina, prezydent Edward Raczyński udekorował go orderem "Polonia Restituta", a niedawno odznaczył go także premier Jerzy Buzek. Norman Davies jest więc w Polsce częstym gościem, a jego obecna praca nad historią Wrocławia nadal wiąże go z naszym krajem. Ciekawostką w życiu Daviesa może być dla Polaków to, że dzieła, które u nas przynosiły autorowi uznanie, na Zachodzie i w Ameryce budziły ożywioną dyskusję, rodziły obok uznania równie silne głosy sprzeciwu. Pomnikowa historia Polski God's Playground. A History of Poland (1981), która w Polsce stała się absolutnym bestsellerem (Boże igrzysko. Historia Polski, Znak 1989-1991), uzyskując dotychczas nakład przeszło 150 000 egzemplarzy, ściągała na autora niejednokrotnie gromy nieprzychylnie nastawionych do Polski historyków amerykańskich żydowskiego pochodzenia. Słynna jest już przygoda Daviesa z uniwersytetem w Stanford, na którym Davies starał się o profesurę. Profesury nie otrzymał, a zarzuty dotyczyły właśnie rzekomego "polonofilstwa" historyka, który przecież w swoich pracach nie szczędził Polsce słów gorzkich i prawdziwych.
Oczywiście o wiele częściej Davies spotyka się z uznaniem i sympatią w wielu częściach świata. Poprzez swoje prace, mimo początkowych przykrości, zdobył sobie poważanie jako naukowiec, można wręcz powiedzieć, że jest jednym z tych ludzi, dzięki którym współczesna ocena historii ulega ogromnym przemianom, przede wszystkim w samej Europie.




W 1971 Davies został wykładowcą, a od 1985 profesorem zwyczajnym School of Slavonic and East European Studies Uniwersytetu w Londynie. Jest członkiem The British Academy i członkiem korespondentem Akademii Umiejętności w Krakowie. Współpracował m.in. z "The Times", "New York Review of Books", "The Independent" oraz z BBC.
Spotkanie na Uniwersytecie pomogło poznać nie tylko twórczość pisarza i historyka Europy, ale wskazało drogi innego myślenia, dotyczące losów państw i związaną z nimi historię, widzianą nie tyko oczami Polaka. Szerszego widzenia świata, uwzględniającego także kontrowersyjne opinie innych narodów i historyków, nie zawsze nam przychylne.

KSIĘGOZBIÓR
Wydawnictwo Znak od 1989 roku - roku wydania Bożego igrzyska, niemal nieprzerwanie wydaje i wznawia książki Normana Daviesa. Tytułów wydaje się z pozoru niewiele, ale jeśli pamiętać o wartości i "wadze" tych ksiąg, oraz łącznej ilości sprzedanych egzemplarzy - ponad pół miliona, łatwo zrozumieć, jak wielkim jest to przedsięwzięciem wydawniczym i jak wielka jest rola samego autora w polskim życiu kulturalnym. Oto wydane w Znaku książki Daviesa. Mamy nadzieję, że na obecnych tu pozycjach nasze zadanie się nie zakończy.
Inne jego książki to Poland, Past and Present:
a Bibliography of Works in English (1976), Heart of Europe: a Short History of Poland (1984, wyd. pol. Serce Europy, "Aneks" 1995)
, książka, która krótko i przystępnie przybliża czytelnikom historię Polski, ale także książka pełna interesujących ocen dotyczących losów kraju, jego miejsca w Europie i jego władców
Miejsce szczególne w całej dotychczasowej pracy Normana Daviesa zajmuje monumentalna Europa. Jest to dzieło, które poruszyło całą Europę. Spotkało się z żywą reakcją, z lawiną krytyki i jeszcze większą lawiną pochwał. Książka pojawiła się w szczególnym dla Europy momencie dziejowym - w chwili formowania się Unii Europejskiej i niezwykłej integracji gospodarczej i kulturalnej państw naszego kontynentu. Tym, co w dziele Daviesa najbardziej niezwykłe, jest perspektywa, z której zostało ono napisane. Jest to mianowicie, co podkreśla wielu krytyków, "książka o całej Europie". Historia Polski, Węgier, Czech i wielu innych krajów uznawanych przez lata za znajdujące się w orbicie wpływów rosyjskich, za zacofane czy wręcz barbarzyńskie, została opisana na równych prawach z historią Francji, Niemiec, Anglii czy Rosji. Tym samym Davies stworzył wyłom w europejskiej historiografii; dla wielu jego wizja Europy ma wręcz charakter polityczny

W 1996 roku Norman Davies przeszedł na emeryturę, poświęcając się wyłącznie pisaniu oraz - niechętnie - promocji swoich książek. Niedawno wydał The Isles. A History (1999) , czyli Historię Wysp Brytyjskich. To kolejna książka, która zmusza historyków, głównie brytyjskich, do zmiany spojrzenia na swój kraj, na jego historię i korzenie tworzących go narodów. Davies, od dawna zresztą, przepowiada rozpad brytyjskiej Korony. 15 kwietnia 2003 ukazała się polska edycja The Isles. A History - Wyspy. Historia. Przy okazji premiery książki, będącej monumentalną i przełomową monografią Wysp Brytyjskich i zamieszkujących je narodów, Norman Davies odwiedził Polskę i spotkał się z czytelnikami w Krakowie, Opolu, Katowicach, Lublinie, Warszawie, Szczecinie, Poznaniu, Bydgoszczy, Toruniu, Gdańsku, Gdyni i w Sopocie. W 2002 roku nakładem wydawnictwa Znak ukazała się, przygotowana wspólnie z Rogerem Moorhouse'em monografia Wrocławia - Mikrosmos. Portret miasta środkowoeuropejskiego . Wrocław * Breslau * Vratislavia.

Jesienią 2003 roku Norman Davies otrzymał tytuł Doctora Honoris Causa Uniwersytetu Jagiellońskiego i przez kilka tygodni przebywał w Polsce

W październiku 2003 roku pojawiła się w Wielkiej Brytanii długo oczekiwana praca poświęcona Powstaniu Warszawskiemu (Rising'44). Już w momencie ukazania się książka wywołała sporo kontrowersji i zaostrzyła apetyt polskich czytelników oczekujących na polską wersję dzieła. W marcu 2004 roku Rising'44 ukazała się w Stanach Zjednoczonych, a w maju 2004 w Niemczech. 1 sierpnia 2004 o godz. 17.00 rozpoczęła się sprzedaż Powstania'44 . Pierwsze 30 tysięcy nakładu rozeszło się w ciągu 24 godzin. Na przedpremierowe spotkanie z Normanem Daviesem do ogrodów Muzeum Powstania Warszawskiego w dniu 1 sierpnia o godz. 13.00 przybyło ponad 2000 czytelników, którzy ustawili się w długiej kolejce po książkę i podpis. Od 20 września rozpoczęła się trasa promocyjna Normana Daviesa po Polsce. Do końca października 2004 autor Powstania'44 odwiedził Łódź, Warszawę, Lublin, Wrocław, Poznań i Kraków. Wydawnictwo Znak od 1989 roku - roku wydania Bożego igrzyska , niemal nieprzerwanie wydaje i wznawia książki Normana Daviesa. Tytułów wydaje się z pozoru niewiele, ale jeśli pamiętać o wartości i "wadze" tych ksiąg, oraz łącznej ilości sprzedanych egzemplarzy - ponad pół miliona, łatwo zrozumieć, jak wielkim jest to przedsięwzięciem wydawniczym i jak wielka jest rola samego autora w polskim życiu kulturalnym

Informacje pochodzą ze strony internetowej Wydawnictwa Znak

Edukacja teatralna





Już trzeci rok uczniowie naszej szkoły klas humanistycznych i kulturowych uczestniczą w edukacji teatralnej. Obecna już klasa trzecia edukację swą rozpoczęła od warsztatów teatralnych pod okiem aktora, w Staromiejskim Domu Kultury, po których uzupełnia swoje wiadomości z historii i teorii teatru, na comiesięcznych wykładach prowadzonych przez teatrologa panią A. Rochowską w Teatrze Dramatycznym

Zagadnienia teatru, poruszane często na lekcjach języka polskiego, wiedzy o kulturze czy historii, są często omawiane jako nie tylko źródło doświadczeń kultury, ale także historyczne źródło o czasach przedstawianych w dramatach na przestrzeni dziejów. Niestety czas edukacji szkół średnich ( 3-letni cykl nauczania) został ograniczony, a niezbędny na realizacje innych równie ważnych tematów, zmniejsza zakres realizacji tych, związanych z historią, teorią i odczytywaniem teatru. Jest to zagadnienie wymagające odpowiedniego przygotowania młodego odbiorcy, tym ważniejsze w czasach zalewu kulturą masową, która ogranicza możliwości myślenia i wyciągania wniosków. Poznając historię i język teatru łatwiej rozumieją i kojarzą mechanizmy rządzące współczesnymi mediami( w tym także teatrem). Wykłady poparte ilustracjami(video) konkretnych spektakli i odwołań do właściwej literatury wspomagają proces edukacji szkolnej, o dodatkowe, niezbędne elementy wiedzy, potrzebne uczniom w prezentowaniu omawianego tematu podczas lekcji czy matur.

Jak dalece nie należy tego lekceważyć zwracało uwagę wielu nie tylko teoretyków teatru, m.in. A.Ubersfeld w swojej książce "Czytanie teatru" wydanej przez Wyd. Naukowe PWN :
Teatr jest sztuką paradoksalną. Można pójść jeszcze dalej i widzieć w nim szczyt paradoksalności - utwór literacki jest zarazem konkretnym przedstawieniem; sztuka ponadczasowa (reprodukowana i odnawiana w nieskończoność) jest krótkotrwałą (nigdy nie odtwarzalną w tej samej postaci) sztuką przedstawienia, które żyje tylko jeden dzień i nigdy nie jest identyczne nazajutrz, a nawet, jak tego chciał Artaud (Teatr i jego sobowtór), może być sztuką jednorazową, jedynego przedstawienia, jedynej realizacji. Teatr jest sztuką dnia bieżącego, bo jakkolwiek przedstawienie ma być powtarzane dokładnie, następnego dnia grają inni ludzie przed innymi widzami; inscenizacja sprzed trzech lat, choćby zachowała wszystkie pierwotne zalety, jest już martwa jak kobyła Rolanda. Tylko tekst, przynajmniej w zasadzie, trwa nienaruszalny, ustalony raz na zawsze. Jeszcze jeden paradoks: sztuka misternego tekstu, najwyższej i najbardziej skomplikowanej poezji od Ajschylosa, przez Racine'a i Wiktora Hugo, po Geneta czy Koltesa, i praktyka, sztuka praktyki używającej mocnych efektów, dobitnych znaków, pełna redundancji - bo trzeba, żeby wszyscy widzieli i rozumieli wszystkich. W tym miejscu znów otwiera się przepaść między tekstem, który może być przedmiotem lektury poetyckiej bez końca, a tym, co tworzy przedstawienie czytelne od razu.

Jest paradoksem, że sztuka jednego "wielkiego twórcy" - Moliera, Sofoklesa, Szekspira - wymaga, jak film, a nawet jeszcze bardziej, aktywnej, twórczej pomocy wielu ludzi, nie licząc bezpośredniego lub pośredniego udziału widzów. Jest to sztuka intelektualna i trudna, osiągająca pełną realizację dopiero wtedy, kiedy wieloosobowy widz staje się nie tłumem, lecz publicznością, publicznością zjednoczoną, co się zakłada, przyjmując wszystkie wynikające stąd mistyfikacje. Wiktor Hugo widział w teatrze narzędzie zdolne znieść sprzeczności społeczne: "Przekształcenie tłumu w lud (za pośrednictwem teatru), głęboka tajemnica!" (Litterature et philosophie melees). Brecht natomiast traktuje teatr jako narzędzie wytwarzania świadomości, które głęboko dzieli publiczność, pogłębiając jej wewnętrzne sprzeczności.

Relacja tekst-przedstawienie, a jeszcze bardziej czynniki materialne, finansowe sprawiają, że teatr bardziej niż inne dziedziny sztuki - temu też zawdzięczając swoją niebezpieczną i uprzywilejowaną funkcję - stanowi praktykę społeczną, której związek ze stosunkami produkcji, czyli walką klas, zawsze istnieje, nawet jeżeli niekiedy wydaje się zanikać, a mistyfikatorskie działania czynią go w interesie klasy panującej zwyczajnym narzędziem rozrywki. Teatr to sztuka niebezpieczna, zawsze więc czuwa nad nią cenzura, bezpośrednia czy pośrednia, ekonomiczna lub obyczajowa, czasami w wyjątkowo perfidnej formie autocenzury.


Jest to sztuka fascynująca z powodu wymaganego współuczestnictwa, choć jego znaczenie i funkcja nie są jasne (będziemy je analizować), fizycznego i psychicznego udziału aktora oraz fizycznego i psychicznego udziału widza (pokażemy jego aktywność). Teatr jest sztuką wyjątkową, o szczególnym znaczeniu, ponieważ lepiej niż inne ujawnia, jak psychika indywidualna wchodzi w związek wspólnoty. Widz nigdy nie jest sam, jego spojrzenie obejmuje jednocześnie to, co jest mu pokazywane, oraz innych widzów, którzy też patrzą na niego. Teatr będąc jednocześnie psychodramą i miejscem odsłaniającym stosunki społeczne - splata w sobie te dwa paradoksalne wątki.(s.13-14)

Zarówno wykłady, jak też inne spotkania z twórcami, wykładowcami uniwersyteckimi w Teatrze Dramatycznym, dają możliwość poznania ważnych dla prawidłowego myślenia sądów, spostrzeżeń, wskazówek, aby młody człowiek miał podstawy teoretyczne i praktyczną umiejętność kojarzenia zdarzeń i faktów, niezbędnych do wyrażania samodzielnie myśli i wyciągania wniosków.

Edukacja filmowa

Tegoroczny program edukacji objął klasy kulturowe (Ia i Ic,IIA i IIIa). Mają one w programie tak jak poprzednich latach - poznanie historii, języka, ważnych prądów kultury w kinie światowym. Dotąd klasy pierwsze zdołały w oparciu o wykłady poznać drogi powstawania pierwszych realizacji filmowych i klasyków kina niemego. Natomiast klasy starsze(II i III) miały już do czynienia z ważnymi etapami rozwoju kina światowego, jego nowych propozycji, na których opierają się późniejsi twórcy najlepszych współczesnych realizacji. Obejrzeli oni m.in. przykład filmu tzw. "szkoły polskiej" Wajdy "Popiół i diament" oraz pierwsze realizacje Hitchcoca (ze scenografią Salvadore Dali) a także filmy Bunuela rozpoczynającego nurt surrealizmu w kinie ( wspierając propozycjami powstały wcześniej nurt literacki). Nie są to propozycje kin lat ostatnich, gdyż te są dostępne każdemu widzowi w kinach na bieżąco. Projekcje organizowane w celu poszerzenia wiadomości o ważnych w kulturze zjawiskach, nie obojętnych dla różnych dziedzin i kierunków edukacji.

Wśród krytyków tego rodzaju edukacji, broń zasadniczą stanowią argumenty dotyczące: rodzaju filmów, jakości kopii, możliwości sięgania ( raz na kilka lat) do filmoteki telewizji, proponującej niektóre z tych właśnie filmów w programach dla koneserów (w godzinach nocnych ). Aby możliwa była realizacja takiego programu, wymaga to od uczniów i nauczycieli dodatkowego wysiłku ( w ważnych przypadkach - odpracowania godziny lekcyjnej), więc niepotrzebnego zamieszania. Jednak mimo to, warto zastanowić się czy uczniowie jako młodzi odbiorcy, nie zasłużyli na dodatkową uwagę, wychowania nie tylko w duchu kultury popularnej - jedynej, oferowanej szeroko przez inne media, w tym także telewizję.

Czy problem jest na tyle ważny, ze wymaga ponownego przemyślenia, oceny i wyciągnięcia wniosków - proponuję przeczytanie fragmentu dotyczącego wyborów w edukacji, książki N. Postmana:
(...) ruchome obrazy - miliony tych obrazów, krótkotrwałych i dynamicznie zróżnicowanych. Leży w naturze tego medium ów przymus tłumienia zawartości myślowej po to, by sprostać jego wymaganiom i wizualnej atrakcyjności, czyli ustąpić przed wartościami show-businessu.

Film, nagrania i radio (obecnie dochodzi jeszcze przemysł muzyczny) oczywiście równie gorliwie nadają kulturze charakter rozrywkowy, a ich wpływ na zmianę stylu amerykańskiego dyskursu nie jest bez znaczenia. Telewizja stanowi jednak przypadek odmienny, ponieważ zawiera w sobie wszystkie formy dyskursu. Nikt nie chodzi do kina, aby się czegoś dowiedzieć o polityce rządu czy o najnowszych osiągnięciach naukowych. Nikt nie kupuje płyt, aby poznać wyniki meczów baseballowych, prognozę pogody, czy dowiedzieć się o ostatnim morderstwie. Nikt już nie włącza radia, aby wysłuchać opery mydlanej lub prezydenckiego przemówienia (jeśli pod ręką ma telewizor). Tymczasem każdy o to wszystko i o jeszcze więcej zwraca się do telewizji, dlatego tak silnie odbija się ona na całej kulturze. Telewizja jest w naszej kulturze głównym stylem poznawania samej siebie. A zatem - i tu jest punkt krytyczny - sposób, w jaki telewizja przedstawia świat, staje się wzorem do przedstawiania świata w ogóle. Nie chodzi o to, że na telewizyjnym ekranie rozrywka jest metaforą dla całego dyskursu, ale o to, że ta sama metafora obowiązuje poza ekranem. Tak jak kiedyś typografia narzucała styl zachowań w polityce, religii, gospodarce, oświacie, prawie i innych ważnych społecznych dziedzinach - teraz władzę obejmuje pod tym względem telewizja. W salach sądowych, klasach szkolnych, na salach operacyjnych i konferencyjnych, w kościołach, a nawet w samolotach ludzie już ze sobą nie rozmawiają - oni się wzajemnie rozweselają. Nie wymieniają idei; wymieniają się obrazami. Argumentują nie za pomocą zdań, lecz dobrego wyglądu, sławnych znakomitości i reklam. Ponieważ przesłaniem telewizji jako metafory jest nie tylko to, że cały świat jest sceną, ale również to, że ta scena znajduje się w Las Yegas w stanie Nevada

Duch kultury może zanikać na dwa sposoby. W przypadku pierwszego - Orwellowskiego - kultura staje się więzieniem. W drugim - Huxleyowskim - kultura przekształca się w burleskę.(...) Nie ma potrzeby nikomu przypominać, że nasz świat jest dziś skażony przez wiele kultur-więzień, których strukturę tak dokładnie opisał Orwell w swojej przypowieści. Gdyby ktoś przeczytał zarówno Rok 1984, jak Folwark Zwierzęcy, a następnie do kompletu Ciemność w południe Arthura Koestlera, otrzymałby bardzo dokładny obraz mechanizmu kontroli myśli, jaki aktualnie [rok 1985 - przyp. tłum.] działa w dziesiątkach krajów i wobec milionów ludzi. Orwell nie jest oczywiście pierwszym, który naucza nas o duchowych spustoszeniach czynionych przez tyranię. Najcenniejszy w jego dziele jest nacisk, jaki kładzie na to, że nie ma bynajmniej znaczenia typ ideologii kierującej działaniami naszych strażników - lewicowy czy prawicowy. Wrota więzienia w obu wypadkach są nie do pokonania, nadzór jednakowo surowy, a kult wizerunku wodza tak samo powszechny.

Aldous Huxley uczy nas, że w epoce zaawansowanej technologii duchowego spustoszenia możemy się spodziewać bardziej ze strony wroga o uśmiechniętej twarzy aniżeli z fizjonomią emanującą podejrzliwością i nienawiścią. W przepowiedni Huxleya Wielki Brat nie śledzi nas, kiedy mu się podoba. To my go obserwujemy z własnego wyboru. Niepotrzebni są strażnicy, zbędne są wrota i Ministerstwo Prawdy. W sytuacji gdy ludność jest oszałamiana przez banał, kiedy życie kulturalne zostaje zdefiniowane na nowo jako nieustające pasmo rozrywki, kiedy publiczna rozmowa upodabnia się do niemowlęcego gaworzenia, kiedy wreszcie społeczeństwo staje się widownią, a jego interes publiczny wodewilowym spektaklem - narodowi zagraża niebezpieczeństwo; a możliwość śmierci kultury staje się nieuchronna.



W Ameryce proroctwa Orwella mają niewielkie znaczenie. Huxleyowskie wszakże znajdują się na dobrej drodze do spełnienia. Ameryka bowiem pochłonięta jest najambitniejszym w świecie eksperymentem, polegającym na jej przystosowaniu się do technologicznych rozrywek dostępnych dzięki elektrycznej wtyczce. Eksperyment ten rozpoczął się z wolna i skromnie w połowie XIX stulecia, a obecnie", w drugiej połowie XX wieku, osiągnął perwersyjną dojrzałość w Ameryce, przeżywającej swą przygodę miłosną z telewizją. Jak nigdzie indziej na świecie, Amerykanie wykonali szybki i dalekosiężny ruch w dążeniu do zamknięcia epoki powolnego słowa drukowanego, a wszystkie swe instytucje oddali pod niepodzielne panowanie telewizji. Wprowadzając Epokę Telewizji, Ameryka dała światu możliwość jak najbardziej przenikliwego wejrzenia w Huxleyowską przyszłość. (...)

Uznanym zadaniem szkół jest poza tym pomaganie młodym w nauce interpretowania symboli ich kultury. A fakt, że zadanie to powinno teraz polegać na wymaganiu od nich, aby nabywali umiejętności dystansowania się od form informacji, nie sprawia, że jest to przedsięwzięcie aż tak dziwne, abyśmy nie mieli nadziei na jego włączenie do programu nauczania; a nawet nadziei na to, że zajmie ono centralne miejsce w procesie edukacji.

Szkoły podjęły zadanie demitologizacji mediów, sytuacja ta nie jest beznadziejna. Wychowawcy mają świadomość ,wpływu telewizji na swych uczniów. Zaczęli o tym intensywnie dyskutować ponagleni pojawieniem się komputera...

N.Postman "Zabawić się na śmierć" Wyd. Literackie 2002
 
       
Copyright (C) 2004 M. Dziubiński, I. Rudnicka